Sprint a wyskok Zapewne niewielu z was regularnie biega na 100 % w swoim treningu. Bieganie sprintu na 100 m lub krócej jest czynnością na pierwszy rzut oka zupełnie niezwiązaną ze skakaniem. Do pewnego stopnia jest to prawda lecz gdy przyjrzymy się głębiej, w sprincie odnajdziemy bardzo dużo wartości które będą nam przydatne. Na początek rzut oka na zewnętrzną strukturę ruchu; sprint można podzielić zasadniczo na 2 fazy: przyśpieszenie oraz prędkość maksymalną. Obie z nich charakteryzuje inna postura, rodzaj pracy mięśniowej, czas kontaktu z podłożem, układ dźwigni itp. Przyśpieszenie jest bardziej ‘’siłowe’’ – rozpoczyna się od ruchu czysto koncentrycznego, kontakt stopy z podłożem jest dłuższy z powodu nabierania prędkości (akceleracja ciała), ustawienia kątowe stawów są głębsze a rodzaj pacy mięśniowej jest w tym wypadku ekscentryczno-koncentryczny (mięsień ma wystarczającą ilość czasu aby rozciągnąć swój brzusiec i skrócić się podczas gdy ścięgno jest sztywne). Długość do jakiej zachodzi przyśpieszenie przed osiągnięciem prędkości maksymalnej waha się u zawodników wielu dyscyplin; od 40 do 60 metrów. Po fazie przyśpieszenia wchodzimy w prędkość maksymalną; tutaj postawa ciała jest zdecydowanie bardziej wyprostowana, zmienia się mechanika biegu (mamy zdecydowanie mniejsze kąty ugięcia), ruchy są szybsze a żeby podołać takiej prędkości, mięsień podczas ruchu musi pozostać w napięciu izometrycznym aby umożliwić ścięgnom elastyczną pracę. W tej fazie biegu robiony jest ogromny użytek z energii gromadzonej w SSC. Teraz pewien paradox: bieg maksymalny może poprawić waszą siłę. Dobrze przeczytaliście. Oczywiście świat byłby zbyt piękny gdyby działało to na każdego: osoby początkujące i średniozaawansowane po odpowiednio dobranej objętości sprintów są w stanie ujrzeć poprawę w wynikach siłowych dołu ciała. Dzieje się tak dlatego, że podczas sprintu część mięśni generuje siły znacznie większe niż maksymalny dobrowolny skurcz mięśnia (znane pod nazwą MVC). Sprint wspiera szereg akcji odruchowych generowanych przez układ nerwowy których nie uświadczymy w klasycznym treningu siłowym. U osób bardziej doświadczonych (wart nadmienić, że mówimy tu o sportowcach głównie zespołowych, nie lekkoatletach) sprint jest doskonałym narzędziem do pracą nad koordynacją wewnątrzmięśniową (np: częstotliwości wyładowań pojedynczych MU, szybkość relaksacji mięśni, sztywność w obrębie stawów skokowych i kolanowych) oraz międzymięśniową (występowanie współskurczów – kokontrakcji, osłabienie wzajemnego hamowania, synchronizacja schematu ruchowego). Warto jednak wiedzieć że w wielu sportach nigdy nie osiągamy prędkości maksymalnej bo mamy po prostu na to zbyt mało czasu. Sam sprint jednak poza wspomnianymi benefitami jest również optymalny do podniesienia progu naszego przyśpieszenia (trenując odpowiednio możemy osiągnąć ‘’bliskość’’ prędkości maksymalnej wcześniej – to już jest przydatne na boisku) oraz zadbania o aspekty strukturalne – mam tu na myśli wykorzystanie właściwości elastycznych tkanki łącznej a absorpcja ogromnych sił zewnętrznych których trening siłowy nie jest w stanie dać jest fantastycznym narzędziem pomagającym wzmocnić ciało w intencji próby zapobiegnięcia urazom. Dwugłowe nigdzie nie dostają takiego wpierdolu jak podczas sprintu. Jak to się ma do wyskoku? Zlepcie do kupy informacje podane wcześniej – sprint jest jednym z wielu narzędzi (akurat cholernie użytecznym :p) do budowania aspektów które na nasz wyskok wpływają. Tak jak trening siłowy i adaptacje z niego wynikając są tylko częścią układanki, tak samo jest w tym przypadku. Wszystko co robimy poza skakaniem jest na swój sposób cegiełką, dodatkiem. Oczywiście bez cegieł nie powstanie cały budynek ale pamiętajcie o zasadach specyfiki w transferze. Nic nie odwzoruje wyskoku jak sam wyskok – nawet jego wariacje na różne sposoby. Tutaj jeśli mówimy o jakości treningu to zwróćcie uwagę aby w biec, jakby to był wasz ostatni bieg w życiu i dbajcie o pełną regenerację między próbami (nawet 5-6 minut).